Wieczór. Siedzimy przy piwku i likierze kokosowym za 2$ (!!), na kolanach dwa koty. I pies. I szumi ocean, dziś przypływ. Z drugiej strony cykady. Nie chce się stąd wyjeżdżać…
Bo ostatnim naszym punktem w Ekwadorze (przed górami, górami i górami w Peru…) było – zobaczyć Pacyfik! Teraz tylko pozostał nam ocean Arktyczny 😉 Ale to zimno i nie dla mnie 🙂
Trzy dni w Puerto Lopez, na południowym wybrzeżu Pacyfiku okazały się strzałem w dziesiątkę. Intuicyjnie wybrany hotelik na samym końcu małej rybackiej mieściny, leniwe poranki i wieczory. Spaceruję po plażach, szukam muszli i kawałków koralowca. Nie mogę napatrzeć się na kolor oceanu. Gubię się w przekrzykującym się tłumie rybaków, sprzedawców i kupującej ciżby na targu rybnym. Wdycham zapach morza…
Jedziemy do Parku Narodowego Machalilla (to jedyny nadbrzeżny rezerwat w Ekwadorze), wesoły autobus powoli napełnia się ludźmi, ruszamy, gdy jest prawie pełny. Gra latynoska muzyka. ‘Vamos, vamos’ – krzyczy wesoło pomocnik kierowcy (to ten co kasuje za przejazd i właśnie…krzyczy). Ktoś wskakuje w biegu.
Do plaż Los Fraigles idzie się przez suchy busz. Jest tak suchy, i jest tak gorąco, że trudno jest odeprzeć wrażenie człapania wśród ogromnego stosu chrustu ułożonego na ognisko…Dziwaczny, nierealistyczny krajobraz. Po kilkunastu minutach widzimy pierwszy przebłysk k o l o r u. Koloru wody, najpiękniejszego koloru. Woda w oceanie jest chłodna (nieporównywalnie zimniejsza od morza Karaibskiego), przejrzysta. Cieszymy się jak dzieciaki i budujemy zamek z piasku.
Kolejny autobus, kolejny dzień. Uśpiona, niemal zupełnie pusta wioska rybacka Salango. Na ulicy i na plażach niemal żywego ducha. Jest niedziela, wszyscy świętują dzień święty. Szczęśliwym trafem udaje nam się załapać na łódkę na pobliską wyspę, na pływanie i snorkeling (niestety ceny nurkowania są tu zaporowe…). Ale widoczność jest świetna, a pod wodą cuda.
Wracamy do Puerto Lopez z dużymi uśmiechami, na stopa. Starym Defenderem.
Jutro wyruszamy do ostatniego, na tej wyprawie kraju. Peru.
Nat.
INFO PRAKTYCZNE
- Zatrzymaliśmy się w Hostalu Montelibano, położonym na południowym krańcu Puerto Lopez, tuż przy plaży. Cena za noc za dwie osoby 10$, po intensywnym tagowaniu (normalnie cena dwa razy wyższa). Poza sezonem naprawdę warto się (szczególnie!) targować. Każdy woli zarobić cokolwiek, niż mieć pusty hotel…Hotelik szczerze polecamy!
- Opłata za wstęp do Parku Narodowego Machalilla wynosi 2$ (Lonely Planet ma nieaktualne informacje, w międzyczasie miejscowi zastrajkowali i opłaty do wszystkich parków narodowych Ekwadoru zostały obniżone do symbolicznych 2$). Bilet ważny jest tylko na jeden dzień.
- Do pobliskich miejscowości, tak jak i do plaż Los Fraigles przez cały czas kursują autobusy, cena – 1$ za dwie osoby (tak do Los Fraigles, jak i na płudnie od Puerto Lopez, do Salango).
- Cena za taksówkę do Los Fraigles – 5$ za dwie osoby, bez targowania. Za taksówki robią na wybrzeżu motoriksze.
- Pomiędzy poszczególnymi mieścinkami na wybrzeżu łatwo jest łapać ‘stopa’ (miejscowi nie chcą nic za podwiezienie).
- Za dobre śniadanie trzeba zapłacić ok. 2,5 – 3$, za obiad ok. 3 – 6$. Snacki na ulicy kosztują max 1$.
- Cena za łódkę na wsypę Salango, z wypożyczeniem snorkela i płetw waha się od 15$ do 25$ za osobę, w zależności od tego czy płyniecie sami, czy uda się zebrać większą grupę.